wtorek, 16 kwietnia 2013

Prolog


            Wylałem kawę.          
            Jeszcze przed chwilą stała na wąskim parapecie, parując i wydzielając z siebie zapach tak kuszący, że zdecydowałem się wziąć ją do rąk.
            Naciągnąłem rękawy swetra na palce, by nie poparzyć ich o gorący, wypełniony po same brzegi kubek. Upiłem łyk.
            Ale później ją wylałem.
            Chociaż chwilę wcześniej spoglądałem przez brudne okno, zastanawiając się, dlaczego przeoczyłem moment, w którym świerki urosły na tyle, by przysłonić mi widok na miasto.
            Upiłem łyk, siorbiąc hałaśliwie.
            Usłyszałem dźwięk tłuczonej porcelany, a czarna ciesz popłynęła po całej kuchni.
            W międzyczasie lustrowałem jeszcze fakturę szyby, mażąc po niej palcem i przyglądając się szarym smugom. Kiedy powstały? Przecież dopiero myłem okna.
            Wylałem kawę.
            Poparzyłem nią język. Piłem zbyt łapczywie. Ale co zrobić, czułem się taki senny.
            Przed momentem spojrzałem jeszcze w górę i dostrzegłem pajęczyny, oblepiające każdy kąt pomiędzy ścianą a sufitem.
            I wtedy, wreszcie ją wylałem.
            Dlaczego?
            Bo zdałem sobie sprawę, że umarłem.
            A potem wszystko sobie przypomniałem.
            Z cichym westchnieniem zabrałem się za ścieranie kawy, klnąc pod nosem na okropny wyziew starej szmatki, który zdawał się drapać w nos.

______

Cześć wszystkim :) Zdecydowałam się wreszcie wrzucić prolog. Mam nadzieję, że wyrazicie opinie :)

nawigacja