Wylałem kawę.
Jeszcze przed chwilą stała na wąskim
parapecie, parując i wydzielając z siebie zapach tak kuszący, że zdecydowałem
się wziąć ją do rąk.
Naciągnąłem rękawy swetra na palce,
by nie poparzyć ich o gorący, wypełniony po same brzegi kubek. Upiłem łyk.
Ale później ją wylałem.
Chociaż chwilę wcześniej spoglądałem
przez brudne okno, zastanawiając się, dlaczego przeoczyłem moment, w którym
świerki urosły na tyle, by przysłonić mi widok na miasto.
Upiłem łyk, siorbiąc hałaśliwie.
Usłyszałem dźwięk tłuczonej
porcelany, a czarna ciesz popłynęła po całej kuchni.
W międzyczasie lustrowałem jeszcze
fakturę szyby, mażąc po niej palcem i przyglądając się szarym smugom. Kiedy
powstały? Przecież dopiero myłem okna.
Wylałem kawę.
Poparzyłem nią język. Piłem zbyt
łapczywie. Ale co zrobić, czułem się taki senny.
Przed momentem spojrzałem jeszcze w
górę i dostrzegłem pajęczyny, oblepiające każdy kąt pomiędzy ścianą a sufitem.
I wtedy, wreszcie ją wylałem.
Dlaczego?
Bo zdałem sobie sprawę, że umarłem.
A potem wszystko sobie
przypomniałem.
Z cichym westchnieniem zabrałem się
za ścieranie kawy, klnąc pod nosem na okropny wyziew starej szmatki, który
zdawał się drapać w nos.
______
Cześć wszystkim :) Zdecydowałam się wreszcie wrzucić prolog. Mam nadzieję, że wyrazicie opinie :)
______
Cześć wszystkim :) Zdecydowałam się wreszcie wrzucić prolog. Mam nadzieję, że wyrazicie opinie :)